"Rzecz Pisana" - dla wszystkich, którym zabrakło aparatu fotograficznego, bądź mają do przekazania coś, co niekoniecznie nadaje się do Aktualności... ;-))


raport z Argentyny - c.d.

ps. Na Aconcague wrociłam po trzech dniach spędzonych na piciu wina w mendozańskich restauracjach. Wykonałam
wycieczkę Penitentes - Plaza Argentina (75 km przez absolutne pustkowie, piękne kaniony i płaskowyże), stamtąd do Campo 1 i Campo 2 (5.300), pod Glaciar Polacos, stamdąd trawersem do Plaza de Mulas i na dół do Puente Inca. W sumie dużo kilometrów, jakieś 150 w 4 dni. Wycieczka bardzo interesująca, chyba podobało mi się bardziej niż wejście na szczyt. Poza tym przemknęłam sie do parku w nocy bez zezwolenia, więc towarzyszyły mi dodatkowe emocje zwiazane z unikaniem panow strażników. Dzień po tym jak powróciłam na dół spadło w Plaza Argentina 1m śniegu.
ps. 2. Już od jakiegoś czasu kręcę się w okolicach Santiago. Dysponuję interesującymi informacjami na temat wspinaczki skalnej w tym rejonie. Może to dobry
pomysł do zrealizowania przy wyprawie na Aco.

martawaitsforyou@yahoo.com


raport z Argentyny
skład: Marta Czajkowska
cel: Aconcagua
czas: 31.12.02 (oj, impra, dobra impra)
10.01.03
koszt: 200$ pozwolenie, 30$ muł
jedzenie: bardzo mało, bo wszystko w Argentynie staniało trzykrotnie. Poza tym miałam pewne uklady.
przebieg: obóz Confluencia 2 dni, obóz Plaza de Mulas - 3 dni, aklimatyzacja, spacery, integracja, itp. Następnie dzień niekończącymi się zakosami do Gnido de Condores z zajebistym worem. Tam śpię w refugio z filancami. Z Gnido na szczyt - 7 godzin, z powrotem przez Gran Carreo (1,5 tys metrowy piarg, po którym zajebisty zjazd jak na łyżwach) - 2.5 godziny
Potem wiele dni na Plaza de Mulas imprezując i bulderując. Jak schodziłam zepsuła się pogoda. Ale ja piłam już wtedy doskonałe wino z mendozy.
refleksje: towarzysko bardzo przyjemnie, ale generalnie cyrk. Za dużo ludzi, za dużo japońskich turystów. Nieco nużąca obecność reality show. Gdyby nie 200 dołków, to git. zajmowałam się szerzeniem polszczyzny. Gwarantuję że każdy "guardaparque" umie powiedzieć po polsku "panie strażnik", "filanc" i "piekna kobieta." To im wystarczy.

martawaitsforyou@yahoo.com


Meksyk 2003

Prezentacja naszej wyprawy jaskiniowej do Meksyku.

Uwaga! stałe łącze niezbędne!

(kliknij na obrazek z lewej strony)

pozdr.
mgala


Do Marmurki wybraliśmy się z Fiedorem w okresie przedświątecznym. Pomimo wiosny, w wyniku świeżego opadu śniegu warunki na stokach Ciemniaka były raczej zimowe. Po kilkudziesięciominutowym wałęsaniu się nad urwiskiem Kazalnicy Miętusiej udało nam się zlokalizować niemal całkowicie zasypany otwór. Panująca na powierzchni zima, nie wpłynęła na warunki wewnątrz, w jaskini powitał nas deszcz, będący efektem wcześniejszej odwilży. Towarzyszył nam przez cały czas pobytu w jaskini.
Niezwłocznie po osiągnięciu dna przystąpiliśmy do wspinaczki. Tego dnia dotarliśmy do okna w kandydacie, na wysokości około 20m. W czasie następnej szychty zakończyliśmy wspinaczkę w tej studni. Podczas kolejnego dnia pobytu w jaskini udało nam się wspiąć II studnie, Plecy Murzyna i powrócić bezpiecznie na bazę.

Trochę statystyki: wspinaliśmy się łącznie 17 godzin, trudności w Kandydacie to coś w okolicy V i bodaj A2. II-gą studnię pokonaną klasycznie wyceniliśmy na taką piątkę, jak to w jaskini, w kaloszach i po błocie. Plecy Murzyna to łatwa klasyka z równie łatwym podchaczaniem, nie więcej niż A1. Kandydata wspinaliśmy jego lewą stroną, drogą którą obrał podczas swej próby zespół Franc/Musiał/Pryjma, tj. inaczej niż ekipa Stivi/Guzek. W jego dolnej części napotkaliśmy 4 spity, wyżej - nic. W II studni znaleźliśmy po poprzednikach frienda i haka na stanowisku, na Plecach Murzyna - kilka haków i spita. Sami pozostawiliśmy dwa spity asekuracyjne i trzy na stanowiskach.

Reasumując sądzę że można polecić Marmurkę jako doskonały obiekt wspinaczkowy, dodam iż fakt że jest to jaskinia (czyli jak się już wejdzie to żeby wyjść trzeba przejść) jest dodatkowo mobilizujący ;-) . Może wyjście z tej jaskini o własnych siłach przełamie złą passę i pecha nękającego naszych poprzedników.
Na koniec dzięki dla Homka który pomógł nam w transporcie gratów do otworu.

Piotrek Kępkiewicz

 


Wczoraj otrzymałem krótką, bardzo ciekawą informację: (nie sądziłem, że wybierze się tam o tej porze roku !!!).

W dniach 10 - 16.12.2000 Krzysztof Starnawski (instruktor nurkowania jaskiniowego) podjął kolejną próbę nurkowania w jaskini Hranicka Propast w Czechach.
Eksplorowane były zarówno korytarze poziome jak i pionowe. Krzysiek zanurzał się trzy razy: płytsze nurkowania na -85 m. oraz -140 m. miały na celu eksploracje bocznych ciągów jaskini. Podczas trzeciego nurkowania na -181m. penetrowany był ciąg pionowy.
W trakcie akcji zostały zrobione szkice i wszystkie korytarze rokują duże nadzieje na kontynuacje. Ciekawym doświadczeniem dla Krzyśka było odczuwanie HPNS-u, które pojawiło się na ok - 160 m. i pogłębiało do -181m. Objawiało się to drżeniem rąk oraz w mniejszym stopniu drżeniem całego ciała, lecz jak przekazał było to znośne, w porównaniu z narkozą azotową odbierał to dużo pozytywniej.
Wszystkie mieszanki do nurkowania przygotowywane były we własnym zakresie, a sprzęt spisywał się bardzo dobrze.
Cały wyjazd odbywał się w skrajnie trudnych warunkach. Przede wszystkim przeszkadzały ogromne ilosci błota oraz fatalna pogoda i gdyby nie ekipa wspierających grotołazów: Pawła Dybka oraz czterech osób z Mielca i dwóch z Warszawy, cała eskapada i transport nie doszedłby do skutku.
Dużym problemem okazało sie także obliczenie dekompresji gdyż padł komputer i trzeba było wrócic do Warszawy po nowy sprzęt. Nieocenioną pomoc wniósł także Ryszard Balakier. Krzysztof bardzo serdecznie wszystkim dziękuje za pomoc !!!
Kolejna wyprawa odbędzie się prawdopodobnie wiosną i być może przy współudziale nurków czeskich, gdzie potrzeba będzie olbrzymiej ilości sprzętu.

Dla zainteresowanych podaję kilka danych z nurkowania na -181m:

  • czas nurkowania 4 h 21min.
  • użytych zostało 11 butli (3 gazy podróżne i 4 deko.)
  • 5 komputerów, ale przetrwł tylko jeden:
    + suunto przestał liczyć na -94
    + diggital przestał liczyć na -96
    + 2x guardian obliczały głębokość do - 163
    + Alladyn Monitor 2 jako jedyny wytrzymał na 181
    + dodatkowo użyta była kalibrowana poręczówka.
  • 11 automatów (najlepiej spisywały się Cyklony i Apexy).
  • skrzydło produkcji Eques, projektowane przez Krzyśka.
  • 2 mocne lampy akumulatorowe i 3 bateryjne na świecących diodach
  • 2 duże akumulatory do ogrzewania skafandra i argon.
  • temp wody: płytko ok. 14°C, głęboko ok. 12°C. - widoczność: plytko ok. 3-4 m., głęboko ok. 5-7 m.

Bartek (Kijowski)

P.s. Zainteresowani szczegółami proszeni są o kotakt bezpośrednio do Krzyśka.

szkic Hranickiej propasti - kliknij aby powiększyć

 


Oto zestaw postów dotyczących "kultowego" bolida Piotrka K. Ci, którym Poldi był nieobcym, chyba będą mieli sporo uciechy... :-))

podzielę się z tobą moim bólem i żalem po stracie mojego blue-birda,
ognistej strzały, rakiety atomowej
poldi poszedł do żyda
odszedł,
ptak niebieski
odleciał moja dusza płacze,
serce krwawi,
lecz poldiego bym i tak nie naprawił
amen :-(

lecz nadziei nie trącę, nie ta to inna jak mówią zakochani

pozdrawiam piotrek

ps chyba jestem szczęśliwym człowiekiem, uwolnionym od wielkiego ciężaru uff :))

 

a teraz klepsydra:

śp. blue-bird opuścił nasze grono dziś o świcie
z nieutuloną radością informuje właściciel :-))))

 

Uwaga, rozpisuję konkurs na nazwę nowego Poldiego /no, nowy to był 6 lat temu/, dodam że tym razem jest zielony. Mam nadzieje ze nie kradziony, bo jeszcze go nie zarejestrowałem.
Jeszcze nie bryka najlepiej, ale ma zamówioną wizytę w warsztacie, po leczeniu będzie pędził jak na skrzydłach.

 


W dniach 25-26 listopada tego roku odbyła się w jaskini Wielkiej Śnieżnej akcja naszego speleoklubu, której celem było nurkowanie w syfonach końcowych.


Uczestniczyli w niej Janek Appelt "Kwadrat", Wojtek Michalski "Wojtas", Kuba Saloni "Kiwi" - ekipa nosiworów, oraz Piotr Kępkiewicz - nurek.
Akcja nurkowa, która trwała niecałą godzinę, przebiegła zgodnie z założonym planem: pokonano Syfon Dziadka, Beaty, dotarto na przodek w jez. X i bezpiecznie powrócono.
Nurkowanie w jez. X miało dać pogląd na perspektywy - być może przyszłej, eksploracji. Szanse na eksploracje w tym najgłębszym miejscu J. Śnieżnej wydają się duże. Zgodnie z opisem Toporka z jego wcześniejszych, nurkowań - dalszą drogę w syfonie zagradza "kamień" w dnie korytarza. Wydaje się jednak że było by możliwe pokonanie tego zacisku bez uciekania się do prac kamieniarskich. Za kamieniem korytarz kontynuuje się /przynajmniej tak się wydawało w nieco zmąconej wodzie/. Działalność na przodku utrudnia prąd niosący poruszone przez nurka osady.
Ciężki transport sprzętu miedzy syfonami, odcinki linowe również nie ułatwiają zadania.
Do akcji nurkowej użyto skafandra suchego /było to dobre rozwiązanie, bo zapobiegło wychłodzeniu/, dwu zestawów z butlami 4l, 2 latarek podwodnych bateryjnych oraz kasku z laserem. Akcja odbyła się za zgodą Maćka Tomaszka "Toporka" - "właściciela problemu"

ps.Dziękuje ekipie transportowej za oddanie w walce z worami, oraz Justynie Wietesce i Karolinie Taczanowskiej za pomoc w poręczowaniu.

Piotrek Kępkiewicz