Picos de Europa 2002
Krótko o Picos
Na początku lipca 2002 Katarzyna Barcz, Katarzyna Okuszko i Andrzej Szerszeń
uczestniczyli w wyprawie do w góry Picos de Europa w Hiszpanii. Głównym animatorem
wyprawy Włodzimierz Szymanowski, a pozostali uczestnicy to Wiktor Bolek i Gzegorz
Jabloński (wszyscy trzej z SG Wrocław). Naszym celem była działalność w jaskini
C3/C4. Jej otwór położony jest około 1800 m n.p.m. Składa się ona z 600 m głębokości
ciągu pionowych studni kończących się 2 km długości w zasadzie poziomym wodociągiem.
Na jego końcu znajduje się syfon, który miał być przenurkowany przez Włodka
i Wiktora. Z kartowania wynika, ze łączy się on z jaskinią...
Byliśmy mocno ograniczenia czasowo - po 14 dniach od wyjazdu z Polski Wiktor
musiał się stawić na konferencji w Barcelonie, a ja na kursach na Mazurach.
Musieliśmy się śpieszyć.
Dotarcie na miejsce zajelo nam pierwsze 2 dni ciaglej jazdy. Poruszaliśmy się
busem Toyota Hiace Grześka. Kolejne trzy dni poświęciliśmy na transporty sprzętu
w miejsce założenia górnego obozu. Transportowaliśmy sprzęt biwakowy, jaskiniowy
(w tym 800 m liny) i jedzenie. Podstawę wyżywienia stanowiła gazotwórcza La
Fabada Asturiana - lokalna wersja fasolki po bretońsku, tuńczyk w puszkach i
wino w kartonach. Na miejscu nie było wody, więc korzystaliśmy z wody wytapianej
ze śniegu pozostałego w szczelinach lapiazu.
Kolejny tydzień poświęciliśmy na działalność w jaskini. Rozpoczęła ona została
przez Kasię Okuszko i Grześka. Akcje trwały typowo około 20 godzin. Poruszając
się w dół oprócz poręczowania znosiliśmy sprzęt nurkowy. Pewnego razu czwórka
z nas została zatrzymana na około - 400 m. Ulewa na powierzchni spowodowała
gwałtowny przybór płynącej wody. Znajdowaliśmy się poniżej 80 m wysokości studni
"Monster" w której stale lała się woda i mokło się już podczas zjazdu.
Uznaliśmy, ze powrót przy wysokim stanie wody nie będzie możliwy. Ruszyliśmy
dopiero po około 8 godzinach. Innym razem dotarłem wraz Kasią Barcz do sali
z której dalsza droga prowadziła przez bardzo wąską szczelinę. Zabrakło nam
determinacji i wycofaliśmy się. Wiktor i Włodek - podnieceni czekającym ich
nurkowaniem udali się tam wraz z czterema workami ze sprzętem. Po pokonaniu
szczeliny i zjechaniu niezwykle kruchej studni napotkali szczelinę jeszcze węższą,
która zmusiła ich do odwrotu. Dotarcie tą drogą z workami ze sprzętem nurkowym
okazało się niemożliwe. Niestety cel akcji nie został osiągnięty.
Pozostało nam jeszcze zdeporęczowanie jaskini i zlikwidowanie obozu. Ostatnią
noc w Hiszpanii spędziliśmy nad zatoką Biskajską, gdzie po 10 dniach umyliśmy
siebie i sprzęt.
Dla mnie było to nowe i ciekawe doświadczenie, bo dotychczas nigdy nie działałem
w jaskini o podobnym charakterze, biwakując 20 minut od jej otworu.
Rejon w którym działaliśmy jest eksplorowany przez Anglików z Oxford University
Cave Club.
Andrzej Szerszeń